Protestuję na Wasze posty, a to z tego prostego względu, że zasypaliście je OSTami, to się nie liczy! ;p I zgłaszam drobną uwagę, że temat mógłby równie dobrze brzmieć "muzyka azjatycka", byłoby więcej możliwości.
A teraz już bez przedłużania moje trzy grosze do tematu. Podobnie jak Wy zaczęłam słuchać jmusic ze względu na anime, Hayami Sho oczarował mnie swoim głosem. I to chyba właśnie on sprawił, że chciałam więcej. Naturalnie swoje zrobili też tacy cudotwórcy jak Kenji Kawai oraz Yoko Kanno. Nie wyobrażam sobie nie wracać do ich twórczości. To jednak tylko wierzchołek góry i ten post też będzie czymś na jego kształt, bo jak wiadomo Japończycy to naród megamuzkalny ^^
Wybrałam garstkę artystów, o których wydaje mi się, że każdy powinien choć troszkę usłyszeć. Jedni są/byli w Japonii bardziej popularni, inni mniej.
Stare, dobre
L'arc en Ciel - Be DestinedFAKE? - Snow - uważam, że to całkiem udany mix tak kulturowy, jak i dźwiękowy.
Aya - Rojou no KageBrawurowy gitarzysta i chyba największy loverboy japoński
Miyavi - Selfish LoveJak mówiłam dawno, dawno temu, to mój zespół-wyładowywacz. Sprawdza się zawsze, pewnie ze względu na te rozgniewane, mocne basy
MUCC - Rojioura Boku To Kimi ETeraz trzy zespoły, które niestety zakończyły już swoją działalność.
Kagrra - NehankyouKagerou - XII Dizzy - przy okazji amv z Cowboya Bebopa.
i absolutna legenda japońskiej sceny, ze swojego koncertu pożegnalnego
X-Japan - ScarsA na zakończenie zostawiłam moich ukochanych mistrzów. Bardzo trudno było wybrać konkretne piosenki, bo oczywiście za każdym razem kończyłam kilkugodzinnym zasłuchaniem. Dir en Grey w trzech odsłonach:
kultowe już
Obscure jedna z moich perełek, tym bardziej w wykonaniu z The Rose Trims Again
Merciless Culti coś, czym Diry oczarowują chyba wszystkich
Namamekashiki...Kira napisał(a):
Zespół, który znam najdłużej i żałuję, ze na koncercie nie byłam (JD miałaś szczęście)
I zamierzam je mieć już zawsze!