Widzę, że jako pierwszy przyjdzie mi oceniać "Legendę", postaram się więc co nie co o niej powiedzieć. Muszę przyznać, że odkąd przeczytałem w sadze MP o Wielkiej Wojnie to ten temat zawsze rozpalał moją wyobraźnię. Wiele razy zastanawiałem się, jak mogły wyglądać starcia czarodziejów w tamtych czasach, jacy byli wielcy magowie tego okresu - Baraccus, Arlic Rahl, Merrit. Wiele kwestii zostało opisanych w trakcie sagi ale niektóre wciąż pozostawały niewyjaśnione. Skoro tylko dowiedziałem się, że Terry zamierza pisać nową powieść, której akcja toczyć się będzie w czasach Wielkiej Wojny od razu wiedziałem, że muszę ja przeczytać.
Gdy zobaczyłem tytuł nowej powieści a potem przeczytałem pierwszy rozdział, trochę się jednak rozczarowałem. Akcja powieści bowiem, dzieje się krótko po śmierci Baraccusa (który jak pewnie wiecie jest moją ulubioną postacią z tamtych czasów

). Miałem nadzieję poznać go jakoś lepiej, dowiedzieć się o nim czegoś więcej. W zamian za to Terry postanowił nam przybliżyć dzieje pierwszej spowiedniczki - Magdy Saerus. Jak powiedziałem wcześniej, akcja zaczyna się krótko po śmierci Baraccusa, zrozpaczona Magda postanawia dowiedzieć się co było powodem takiej a nie innej decyzji jej męża. Cała książka opisuje jej powolne dochodzenie do prawdy, większość oczywiście jest już znana ale Tery dodał do niej nowe wątki, które urozmaicają znaną wersję. Wiele z zagadek, które dotyczyły tamtych czasów zostaje wyjaśnionych m.in. kto napisał oryginał Księgi Opisania Mroków, w jaki sposób stworzono Miecz Prawdy a nawet jak na prawdę miał na imię Kolo. Wreszcie najważniejsze - dowiadujemy się co stało za decyzją o śmierci Baraccusa. Prawdę mówiąc bardzo mnie to nurtowało ale wreszcie poznałem satysfakcjonującą odpowiedź. Co ciekawe, zostaje nawet wyjaśniony pewien wątek, który pojawia się we Wróżebnej Machinie ale nie zdradzę o co dokładnie chodzi

Baraccusa jak już wspomniałem nie ma, są za to inni uczestnicy Wielkiej Wojny. Mamy więc okazję poznać Arlica Rahla, Merrita, Koloblicina no i przede wszystkim Magdę. Tutaj niestety Terry trochę poszedł na łatwiznę, bo Magda właściwie w każdym calu przypomina Kahlan, tylko włosy ma krótsze

. W książce jest również opisane kto dokładnie stał za inwazją ze Starego Świata, niestety tutaj również Terry powielił schemat z sagi. Dosyć dobrze za to oddał charakter Lothaina - jego dwulicowość, fałszywość i bezwzględność. Oprócz znanych osób pojawia się, też parę nowych postaci, które mają większy lub mniejszy wpływ na fabułę.
W tej książce nie ma epickich opisów walk ani wielkich starć czarodziejów. Akcja koncentruje się na powolnym odkrywaniu tajemnic. Dużo miejsca zajmują opisy dziejów postaci, które Magda spotyka na swojej drodze do wyjaśnienia prawdy. Jednym z zarzutów wobec poprzednich powieści Goodkinda była ich mała objętość. Myślę, że "Legenda" w porównaniu do nich ma przyzwoite rozmiary. Książka ma 103 rozdziały, zajmujące ok. 1000 stron (tyle zajmuje wydanie elektroniczne książki).
Podsumowując, jest to książka znacznie lepsza niż ostatnie dzieła Goodkinda, czytało mi się ją naprawdę przyjemnie. Zakończenie jest dosyć dobrze zrobione, na tyle, że książka nie pozostawia wrażenia napisanej do połowy, jak to było w przypadku Wróżebnej Machiny. Jest parę spraw, do których można się przyczepić ale nie są to rzeczy, które znacząco psują odbiór tej powieści. Zatem ostatecznie daję tej książce 5 i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że polecam wam ją do przeczytania
